Witajcie!
Pamiętacie, jak pisałam o moich planach renowacji mebli w sypialni? Zakończyłam je sukcesem :) Nareszcie mam białą sypialnię z domieszką beżu i udało mi się wyłączyć ubóstwiony przez mojego TŻ kolor czerwony na ścianach.
Na zdjęciu tego może nie być widać, więc wyjaśniam: to nie drewno, to sklejka. Na dodatek na froncie posiadająca "pory" imitujące drewno. Okrutnie śliska, co uniemożliwiało mi pomalowanie jej normalną emalią ( no chyba że po oszlifowaniu całości papierem ściernym, co zajęłoby mi strasznie dużo czasu). Zdecydowałam się na farby kredowe. Kupiłam najpierw słoiczek 250ml Americana Decor oraz 250ml Viva Chalky Vintage Look. Jak się okazało po pierwszym malowaniu, obydwie mimo iż białe, mają zupełnie inny odcień i stopień krycia. I tutaj wygrywa zdecydowanie Americana Decor. Viva nie radzi sobie niestety z tak ciemnym kolorem i zamiast bieli, po pierwszej warstwie wychodzi szarość ( co za tym idzie trzeba by było nałożyć na pewno więcej niż 3 warstwy w celu całkowitego pokrycia).
Pierwszym etapem renowacji było odtłuszczenie mebelka zwykłym płynem do naczyń. Po wyschnięciu - szpachla do drewna ( koszt około 10zł w każdym markecie budowlanym) - ja użyłam tej od LuxDecor ( marka dostępna w Obi) - bardzo szybko schnie i ładnie się wygładza, radzi sobie nawet z dziurami na "przestrzał".
Po zabezpieczeniu otoczenia zabrałam się do malowania. Okrągłym pędzelkiem ( im większy tym lepszy) malowałam pierwszą warstwę. Niestety - musiałam utrzymać kierunek wgłębień na sklejce, więc ciągnęłam pędzel pionowo - po zakończeniu już mogę powiedzieć, iż ślady pędzla są widoczne, ale mi akurat się podobają - imitują fajnie drewno plus nadają meblom trochę stylu retro. Po drugiej warstwie ( na szafie i dwóch komodach) niestety niespodzianka - obydwie farby się skończyły, a potrzebna jeszcze jedna warstwa. Żeby nie generować dalszych kosztów ( nie oszukujmy się - farby kredowe do najtańszych nie należą), wyszukałam w internecie przepis na.... farbę kredową domowym sposobem. Posiadając w zapasach emailę akrylową i gips budowlany, zrobiłam co mi w filmie na YouTube kazano. W proporcjach 3/1/1 wymieszałam kolejno emalię z gipsem budowlanym rozrobionym w wodzie. Sceptycznie nastawiona zaczęłam malować bok mebelka ( najmniej widoczny). I tu zaskoczenie - farba schnie błyskawicznie i wygląda po pomalowaniu, jak oryginalna kredowa. Nie wiem, czy zaryzykowałabym malowanie nią pierwszej warstwy ( nie jestem przekonana do jej przyczepności na tak śliskim podłożu), ale na finisz się nadała jak najbardziej. Pomalowany i wyschnięty mebel zabezpieczyłam woskiem Annie Sloan ( o którym pisałam w poprzednim poście).
Podsumowując na remont ( malowanie ścian i mebli) wydałam około 150zł, a sypialnia jak nowo narodzona! ;)
Efekt po pomalowaniu i przykręceniu nowych gałeczek oraz starych listew, uzyskałam taki ( zdjęcie z telefonu, więc lekko zniekształcone) :
I co sądzicie?
Pierwszym etapem renowacji było odtłuszczenie mebelka zwykłym płynem do naczyń. Po wyschnięciu - szpachla do drewna ( koszt około 10zł w każdym markecie budowlanym) - ja użyłam tej od LuxDecor ( marka dostępna w Obi) - bardzo szybko schnie i ładnie się wygładza, radzi sobie nawet z dziurami na "przestrzał".
Po zabezpieczeniu otoczenia zabrałam się do malowania. Okrągłym pędzelkiem ( im większy tym lepszy) malowałam pierwszą warstwę. Niestety - musiałam utrzymać kierunek wgłębień na sklejce, więc ciągnęłam pędzel pionowo - po zakończeniu już mogę powiedzieć, iż ślady pędzla są widoczne, ale mi akurat się podobają - imitują fajnie drewno plus nadają meblom trochę stylu retro. Po drugiej warstwie ( na szafie i dwóch komodach) niestety niespodzianka - obydwie farby się skończyły, a potrzebna jeszcze jedna warstwa. Żeby nie generować dalszych kosztów ( nie oszukujmy się - farby kredowe do najtańszych nie należą), wyszukałam w internecie przepis na.... farbę kredową domowym sposobem. Posiadając w zapasach emailę akrylową i gips budowlany, zrobiłam co mi w filmie na YouTube kazano. W proporcjach 3/1/1 wymieszałam kolejno emalię z gipsem budowlanym rozrobionym w wodzie. Sceptycznie nastawiona zaczęłam malować bok mebelka ( najmniej widoczny). I tu zaskoczenie - farba schnie błyskawicznie i wygląda po pomalowaniu, jak oryginalna kredowa. Nie wiem, czy zaryzykowałabym malowanie nią pierwszej warstwy ( nie jestem przekonana do jej przyczepności na tak śliskim podłożu), ale na finisz się nadała jak najbardziej. Pomalowany i wyschnięty mebel zabezpieczyłam woskiem Annie Sloan ( o którym pisałam w poprzednim poście).
Podsumowując na remont ( malowanie ścian i mebli) wydałam około 150zł, a sypialnia jak nowo narodzona! ;)
Efekt po pomalowaniu i przykręceniu nowych gałeczek oraz starych listew, uzyskałam taki ( zdjęcie z telefonu, więc lekko zniekształcone) :
I co sądzicie?